Théo Boucart i Jérôme Flury: Le Taurillon
Kilka miesięcy temu byliśmy świadkami publikacji Europe – Rallumer les étoiles (“Europa – rozświetlmy gwiazdy na nowo”). Współautor, André Gattolin, wiceprezes Komisji ds. Europejskich we francuskim Senacie, zwraca w niej uwagę Francji na kryzys, którego doświadcza właśnie Unia Europejska. Kryzys ten polega na tym, że ojcowie integracji europejskiej zdołali utworzyć jednolity rynek europejski, lecz nie zdołali sprawić, by obywatele państw członkowskich poczuli się Europejczykami. W wywiadzie dla Le Taurillon, André Gattolin pogłębia swoją analizę: “Francja najbardziej odczuła wpływ różnorodnych europejskich tendecji w zakresie historii, polityki i kultury. Mimo to, nie była w stanie z tego skorzystać”.
Nie sposób zaprzeczyć, że krajobraz francuskich mediów jest jednym z obszarów, gdzie ów brak “europejskości” jest najbardziej widoczny. Żaden z francuskich kanałów nie transmitował orędzia o stanie Unii Ursuli von der Leyen. Z wielu przeprowadzonych na ten temat analiz wynika jedno: wydaje się, że temat europejski jest szeroko ignorowany przez francuskie media. W listopadzie francuskie oddziały Europejskiego Ruchu i Stowarzyszenia Europejskich Dziennikarzy opublikowały list otwarty, w którym wypowiedziały się krytycznie wobec zaistniałej sytuacji i zaproponowały możliwe rozwiązania. Kilka miesięcy temu, jeden z sondaży wykazał, że jedynie jedna trzecia francuskiej populacji uważa, że jest “dobrze, lub bardzo dobrze zorientowana” w tematach europejskich. W 2019 r. badanie przeprowadzone przez Fundację Jean-Jaurès ukazało, że Europa zajmowała jedynie 3% tematu antenowego podczas wiadomości telewizyjnych we Francji. Problem dotyczy także prasy: Libération publikował dodatek dotyczący spraw unijnych o nazwie (‘Cahier Europe’), lecz po zaledwie kilku latach od inauguracji został on wycofany.
Problem nie jest jedynie ilościowy, lecz również jakościowy. André Gattolin, były dziennikarz, wyraził żal, że jego koledzy po fachu są coraz mniej skłonni do analizy pracy zagadkowej maszyny z centrum władzy w Brukseli. Fakt ten niesie poważne konsekwencje, gdyż przez to nie są oni w stanie weryfikować fake newsów rozpowszechnianych przez polityków.
Dodatkowo, francuscy korespondenci w Brukseli muszą stawiać czoła wyzwaniu polegającym na tłumaczeniu wysoce skomplikowanych tematów europejskich skrajnie niedoinformowanym czytelnikom. Celem przekazania tego typu treści w bardziej dostępny sposób, krajowa prasa często przyjmuje zorientowane narodowo (lub nawet nacjonalistycznie) perspektywy chętniej niż te transeuropejskie, blokując możliwość powstania paneuropejskiego pola dyskusji i demokracji.
Madelaine Pitt: The New Federalist
Podczas gdy Brexitowy zegar tyka głośniej i bardziej wszechobecnie niż kiedykolwiek, jak na ironię, właśnie teraz organy prasowe z siedzibą w Londynie przeprowadziły aktualną sondę na temat mediów w UE, która stawia w rankingu najbardziej wpływowe źródła informacji w zakresie unijnego procesu decyzyjnego. The Financial Times wyprzedził o włos brukselskie Politico, zaś The Economist i BBC zajęły odpowiednio trzecie i czwarte miejsce. Podczas gdy sondaż ten mierzy wpływy raczej wewnątrz brukselskiej bańki europarlamentarzystów, urzędników europejskich i organizacji pozarządowych, a nie wśród opinii publicznej, mimo wszystko zwraca uwagę na znaczenie angielskojęzycznych środków masowego przekazu w procesie rozpowszechniania informacji w kontekście europejskim, pomiędzy osobami o różnych językach ojczystych.
Dla kontrastu, nie trzeba podkreślać, że europejskie tematy w brytyjskich mediach nie poruszane są zbyt ochoczo. Do tego dochodzi kilka lat nieuporządkowanego procesu polegającego na próbach kompromisu w zakresie zasad wyjścia Wielkiej Brytanii z UE, co doprowadziło do tego, że tematy unijne częściej pojawiają się w tabloidach, które, w przeciwieństwie do wysokojakościowych dziennikarsko źródeł wymienionych powyżej, dominują w kontekście wyników sprzedaży. Mało ambitne podejście do jakości dziennikarstwa w wykonaniu tego typu dzienników, które rzadko kiedy uciekają się do jasnego rozróżnienia prawdy od fake newsów, zwłaszcza w przypadku cytowania konserwatywnych europarlamentarzystów, doprowadziło do trwających lata falowego publikowania eurosceptycznych nagłówków i dezinformacji. Wizerunek Europy i tego, co robi Unia, stał się przez to podatny na profilowanie zgodne ze stronniczym brytyjskim punktem widzenia.
Już jest za późno, lecz tak w Wielkiej Brytanii, jak i wszędzie, pilnie potrzebujemy większej ilości i lepszej jakości informacji na tematy unijne z europejskiej perspektywy. Co by było gdyby brytyjscy wyborcy zrozumieli, nie tylko że wcale nie wydajemy 350 mln funtów rocznie na członkostwo, lecz również jak przygotowuje się i rozporządza europejski budżet? Co by było, jeśli pojęlibyśmy, że wspólne pieniądze nie rozpływają się w powietrzu w Brukseli, lecz że idą na politykę konwergencji, zapewniając sprawne funkcjonowanie rynku wewnętrznego oraz na wiele innych ważnych celów, z wspólnym użytkiem dla wszystkich – i co ten wspólny użytek może przynieść regionom i obywatelom na całym kontynencie? Przy tak owocnie prosperujących w brukselskiej bańce brytyjskich, europejskich i międzynarodowych anglojęzycznych mediach, te narodowe, osadzone w Wielkiej Brytanii, nie mają nic na swoją obronę w kontekście bycia dostatecznie poinformowanym na tematy unijne, oraz przekazywania brytyjskim czytelnikom treści pozwalających na merytoryczną refleksję w zakresie europejskich niepokojów, sukcesów, środków finansowych, rzeczywistości i tożsamości.
Julia Bernard: Treffpunkteuropa
W Niemczech, wystarczy wpisać “Europa” i “kryzys” w wyszukiwarkę, by znaleźć stronę internetową opierającą się wyłącznie na europejskich “kryzysach”, przede wszystkim: Brexicie, tzw. kryzysie uchodźców, wzroście tendencji nacjonalistycznych i trwającej walce UE z terroryzmem. Można by przypuszczać, że strona ta prowadzona jest przez kolejnego eurosceptyka (choć proeuropejczycy mogą również krytykować Unię), lecz w rzeczywistości jej autorem jest ZDF, największa stacja telewizyjna w Niemczech, ciesząca się największą oglądalnością w Niemczech od lat.
Strona ‘europas-krisen.zdf.de’ (“Kryzysy Europy”) skupia się na błędach Unii. Stacja donosi o sprawach europejskich od lat, lecz jeśli popatrzeć na szarość i skoncentrowanie na problemach charakterystyczne dla przedstawiania spraw europejskich, nie sposób nie zastanowić się nad tym, jaki pożytek przynoszą swoją pracą niemieckie media w zakresie wyjaśniania, a nie tylko dolewania oliwy do ognia w politycznych sporach. Czy niemieckie media malują posępny obraz UE?
Jeśli chodzi o media w UE, większość państw członkowskich wykazuje silną tendencję do przekazywania informacji o Unii z perspektywy narodowej. Przykładowo, raport, opublikowany w 2009, badający sposób odniesienia się przez media do europejskiego kryzysu zadłużenia, wykazał silną tendencję nacjonalistyczną widoczną w przypadku większości stacji nadawczych w Niemczech. W istocie, kryzys zadłużenia, który dotknął kilka państw członkowskich strefy euro, został przedstawiony jako konflikt między Grecją a Niemcami. Przez większość czasu był on zredukowany do politycznych i gospodarczych konfrontacji na linii Merkel-Tspiras. Przez swą stronniczość media niemieckie nie tylko przyczyniły się do pogłębienia podziałów, lecz również postawiły w złym świetle instytucjonalny proces rozwiązywania konfliktów w UE.
Dziś sytuacja jest bezsprzecznie inna. W 2019 r., narodowe stacje telewizyjne w Niemczech nadały debatę przy okazji wyboru kandydatki na stanowisko przewodniczącej Komisji Europejskiej w godzinach największej oglądalności. Ponadto, sprawy takie jak ratunek dla klimatu i ochrona zdrowia w znaczny sposób pomogły Unii wrócić na nagłówki, nie tylko w negatywnym kontekście.
Mimo to, przeważają deficyty strukturalne. Niemieccy korespondenci w Brukseli stawiają czoła wyzwaniu polegającym na przekazywaniu skomplikowanych informacji niedostatecznie poinformowanej opinii publicznej. Dodatkowo, celem przyciągnięcia jej uwagi, media skupiają się raczej na narodowych, a nie transnarodowych ani prawdziwie europejskich perspektywach. W ten sposób nakreślają następujący wzór myślenia: problemy są zeuropeizowane, podczas gdy sukcesy, choć rzadko pokazywane, są unaradawiane.
Davide Iannace: Eurobull
Houston, mamy problem. Rzeczywistość wydaje się brutalna dla każdego, kto czyta lub słucha współczesnych włoskich mediów. Artykuły o często sensacyjnych tytułach są wrzucane na social media jako przynęta dla obojętnych czytelników. Jesteśmy bombardowani mało konkretnymi, nieścisłymi treściami, w których opinie często przeważają nad faktami. Podczas, gdy niezależni dziennikarze, skromne portale informacyjne i magazyny nieustannie starają się oferować rzetelne informacje, ogólna panorama medialna jest ponura.
Unia Europejska jest przypuszczalnie najbardziej pomijanym przez media tematem. Serwisy informacyjne nie poruszają spraw europejskich, a jeśli to robią, brakuje im odpowiednich narzędzi, aby wyjaśnić funkcjonowanie niezwykle złożonych instytucji unijnych. UE jest często nazywana technokracją, określa się ją jako odległą i odciętą od reszty Europy brukselską biurokrację. Nic bardziej mylnego.
Brak powszechnego zrozumienia Unii przed media znacznie wpływa samych na czytelników i słuchaczy. Oczywiste jest, że trzeba zmienić sposób, w jaki przedstawia się Unię Europejską, że należy przedstawiac kluczowe kwestie z nią związane, a także podkreślać jej pozytywne osiągnięcia. Wiadomo, że zupełna bezstronność mediów jest praktycznie niemożliwa; mimo największych starań, media będą się zawsze w jedną lub drugą stronę politycznego spektrum.
Niemniej jednak, na pewno można ulepszyć obecną sytuację. Można mówić o Unii więcej, a także bardziej rzetelnie, pokazując rzeczywistość europejskich instytucji. Nie mówić o technokracji, ale o reprezentacji europejskich obywateli oraz ich krajów. To rządy krajów członkowskich podejmują decyzje co do polityk europejskich, a Parlament Europejski wybierany jest bezpośrednio przed europejskich obywateli. Nie możemy uważać się za obcych w stosunku do Unii, ponieważ jesteśmy jej częścią.
Bycie częścią Unii oznacza, że musimy zaakceptować jak ważna i potrzebna jest w naszej codzienności. W demokracji, obywatele mają prawo i obowiązek sięgania po wiedzę na temat otaczającej ich polityki. Oznacza to, że europejscy obywatele mają prawo dowiadywać się o politykach Unii Europejskiej, funkcjonowaniu jej instytucji, ich błędach oraz o ich osiągnięciach.
Obywatele mogą być dobrze poinformowani tylko dzięki wolnym, ale również kompetentnym mediom. Czas zapomnieć o sensacyjnych tytułach i bezmyślnym wykorzystywaniu social mediów. Czas, aby środki masowego przekazu przestały upowszechniać opinie i skupiły się na faktach. Nie tylko pomoże to mediom powrócić to ich pierwotnej roli filaru demokracji, ale także pozwoli to wszystkim - włoskim i europejskim - obywatelom, być poinformowanym i podejmować świadome decyzje odnośnie ich politycznego losu.
Jorge Moral Vidal: El Europeísta
Ktoś kiedyś powiedział, że coś zaczyna istnieć tylko wtedy, gdy się to wypowie. W Hiszpanii, jeśli chodzi o sprawy europejskie w krajowych mediach, słychać tylko trochę szumu - Europa jest u nas postrzegana i słyszana niczym odległe echo, które od czasu do czasu przypomina nam, że mamy dobrze się zachowywać. I właśnie dlatego bardzo ważne jest, abyśmy rozmawiali o Europie, żebyśmy dawali jej należyte miejsce w naszych mediach, aby mogła “zaistnieć”. W tym celu, musimy upewnić się, że Europa jest postrzegana jako narzędzie do społecznej i kulturowej integracji, jako coś więcej nie tylko wspólna przestrzeń gospodarcza.
Tak samo musimy zapewnić Europie miejsce w naszych mediach, pisać o niej w prasie, komentować europejską politykę w przestrzeni formalnej i nieformalnej. Krótko mówiąc, sprawić, aby stała się częścią naszej codzienności, przyjmując do niej krytyczne i konstruktywne podejście. Mówiąc bardziej konkretnie, także my, młodzi działacze na rzecz Europy, jesteśmy odpowiedzialni za komunikowanie na temat wyzwań przed którymi stoi Europa, a także, okazjonalnie, o tym, co nas w Unii rozczarowuje. Każda z tych form wypowiedzi na temat Europy dodaje jej znaczenia. I nie zapominajmy, że mówienie o Europie wiąże się z wyciąganiem wniosków z przeszłości. Jeśli mielibyśmy wyciągnąć jeden wniosek z lockdownu, to właśnie bezskuteczność polegania tylko na sobie zamiast wspólnego zwalczania problemów.
Redakcja El Europeísta stara się ukazywać Europę jako coś więcej niż tylko co pięcioletnie wybory. Jest to niewątpliwie trudne i ważne przedsięwzięcie, tym bardziej w erze dezinformacji i fake newsów, czy postprawdy i konformizmu. To właśnie dlatego działamy na rzecz Europy w Hiszpanii, żeby kwestie europejskie stały się popularnym tematem w debacie publicznej.
Wojciech Zajaczkowski: Kurier Europejski
Wolność prasy w Unii Europejskiej jest gwarantowana prawnie przez Kartę Praw Podstawowych. Artykuł 11(2) precyzuje: “Szanuje się wolność i pluralizm mediów”. Jednakże ostatnia dekada udowodniła, że niekoniecznie owa wolność jest szanowana przez niektóre Państwa Członkowskie, zwłaszcza Węgry i Polskę.
Odkąd Prawo i Sprawiedliwość doszło do władzy w 2015 r., Polska spadła z 18. na 59. miejsce w World Press Freedom Index, corocznym rankingu tworzonym przez Reporterów Bez Granic. Głównym powodem tak znaczącego spadku było przejęcie władzy nad mediami publicznymi przez partię rządzącą – nad TVP i Polskim Radiem. Pod przykrywką konieczności zwiększenia pluralizmu, rząd zwolnił dotychczasową ekipę dziennikarską i zatrudnił ludzi lojalnych Prawu i Sprawiedliwości. Symbolem „dobrej zmiany” w telewizji publicznej jest jej prezes, Jacek Kurski. Tylko w ubiegłym roku uprawiana przez niego propaganda otrzymała dwumiliardową dotację z budżetu państwa. Publiczne media skupiają się na wychwalaniu partii rządzącej i atakowaniu mniejszości, głównie uchodźców i społeczności LGBT. Niestety media publiczne są często jedynym źródłem informacji dla mieszkańców mniejszych miejscowości, do których nie dociera sygnał nadawczy mediów prywatnych. Propaganda, która może wydawać się absurdalna dla ludzi z dużych miast, może być brana na poważnie przez ludzi wykluczonych medialnie z terenów wiejskich. Wizerunek Unii Europejskiej na tym cierpi, jako że jest ona często ukazywana w bardzo negatywnym świetle. Nie jest ona nigdy ukazywana jako społeczność, której Polska jest częścią. Jest raczej postrzegana jako skorumpowana i zaślepiona siła. Oraz skarbonka.
Niedawno ogłoszono, iż największy publiczny koncern paliwowy Orlen zakupił PolskaPress, holding, który ma w swym posiadaniu około 100 lokalnych tytułów prasowych. Ten ruch został odebrany jako pierwszy krok do „orbanizacji” polskiego sektora medialnego. W świetle tego zdarzenia jest tym ważniejsze, aby kontynuować pracę dziennikarską, zarówno online jak i tradycyjną.
David Mahalean: România Europeană
Rumuni wciąż mają problem z codziennym dostępem do informacji. Kraj został straumatyzowany przez 50 lat dyktatury i kolejne 30 lat „udawanej” demokracji, kiedy to ci sami ludzie dzierżyli władzę zmieniając jedynie swą przynależność pomiędzy głównymi partiami bez najmniejszego trudu. W związku z tym Rumuni stracili jakąkolwiek nadzieję i są zawsze gotowi, aby usłyszeć jakieś złe wieści czy też być rozczarowanymi faktem, że wszystko jest przeciwko nim. A zatem, kraj taki jak Rumunia jest całkiem dobrym miejscem by rozprzestrzeniać fake newsy. Biorąc to wszystko pod uwagę, nawet najbardziej nieszkodliwy clickbait (tytuł przyciągający kliknięcia) może być katastrofalny dla jakości informacji w Rumunii.
Pomimo, że większość artykułów pisanych jest w bardzo subiektywny sposób, często reprezentujący interesy jednej partii, a media są pod wpływem zewnętrznych agentów, to wciąż jest nadzieja. W Rumunii kiełkują dobrej jakości media. Niektóre z nich przedstawiają po prostu informacje tak jak powinno to robić dobre dziennikarstwo: niezależnie, dobrze poinformowane, sprawdzone. Inne idą o krok dalej, zyskując rozgłos dzięki swoim śledztwom dziennikarskim ujawniającym korupcję i inne nadużycia w rumuńskiej administracji. Także wkrótce być może te agencje medialne wejdą do mainstreamu. To byłaby dobra wiadomość, gdyż dobrze poinformowany obywatel to silny obywatel a demokracja nie może działać bez silnych obywateli.
Tematy związane z Unią Europejską są obecnie przedstawiane całkiem dobrze przez rumuńską prasę, gdyż UE jest istotnym tematem w codziennym życiu Rumunów. Rumuni są związani z UE nie tylko poprzez członkostwo ich kraju, lecz również z powodu dużej diaspory rumuńskiej rozsianej po innych Państwach Członkowskich. Fundusze europejskie i pomoc są równie istotne dla Rumunów, więc o tych tematach również pisze się w prasie, zwłaszcza o funduszach odbudowy po kryzysie pandemicznym. Społeczne aspekty życia politycznego w innych krajach europejskich są również omawiane przez prasę: Strajk Kobiet w Polsce, wybory na Białorusi czy nawet nagonki anty-LGBT w Polsce i na Węgrzech. Nawet te tematy przedostały się do głównych rumuńskich kanałów informacyjnych.
Suivre les commentaires : |